Środek
marca.
Chyba
jestem głupia. W ogóle się nad tym nie zastanowiłam,
spodziewałam się fajerwerków, a wyszło zupełnie inaczej.
Co się ze mną dzieje?
Od
początku.
Wszystko
zapowiadało się, że to będzie naprawdę wspaniały dzień. Nic
nie mogło mi przeszkodzić w tym, co zamierzałam uczynić. Ale
jednak są rzeczy, z którymi stanowczo nie należy igrać.
Przeznaczenie. Właśnie się o tym przekonałam.
Obudziłam
się wyspana, jak w tych reklamach telewizyjnych, gdzie ludzie budzą
się z poczuciem bezpieczeństwa, szczęścia i tak wielkiej miłości
do tego świata, że aż ma zamiar wykrzyczeć mu, jak bardzo go
kocha. Moje słowa brzmiałyby: „Ach, kocham świat! Kocham
wszystko i wszystkich dookoła – nawet Ślizgonów!”.
No
dobra. Może nie wszystkich, a z mieszkańcami Domu Węża to lekka
przesada. Ale wiadomo o co mi mniej więcej chodzi.
Dobry
humor nie opuścił mnie ani przez chwilę, a widok pierwszy raz od
dłuższego czasu roześmianej Hermy i mego rudawego braciszka
dodawał mi więcej sił i odwagi. Nie bałam się niczego, byłam
panią swego życia.
Lekcja
eliksirów. Nawet ta godzina nie zepsuła mi dnia – ba, nawet
jeszcze go polepszyła! Uwarzyłam swój najlepszy eliksir,
jaki mogłam kiedykolwiek zrobić i dostałam najlepszą ocenę w
klasie. Z pomocą Luny, ale zawsze. Ach, uwielbiam ją. Mogłabym z
nią odpływać z tego świata godzinami, ale tylko w weekendy.
Krótko
podsumowując: to było najlepsze pół dnia tego roku. Pół
dnia, bo potem zrobiłam z siebie idiotkę. Jak ja im spojrzę w
oczy?
Zaczęłam
przede wszystkim od napisania listu do chłopaka z błyskawicą na
łbie.
Drogi
Harry!
Jak
Ci minął dzisiejszy dzień? Wiem, że dzisiaj miałeś test z
historii magii... mam nadzieję, że sobie poradziłeś? Zresztą –
Ty zawsze sobie radzisz! Tzn, wiem, że Ty tego nie chcesz, ale
zawsze jakoś Ci idzie... mnie też często nic nie wychodzi...
Ojejku, to znaczy... Czy nie chciałbyś się ze mną spotkać?
O. Mój.
Boże.
To to była
katastrofa! Co to za bzdury? Ostatnio tyle gadaliśmy, że wiemy o
sobie prawie wszystko. Taka była pierwsza wersja. Druga była chyba
o wiele lepsza.
Harry!
Muszę
z Tobą o czymś pilnie porozmawiać.
Myślę,
że ta sprawa jest naprawdę ważna.
Spotkajmy
się w tajnym przejściu przy portrecie Jednookiej Wiedźmy o 17.
Pozdrowienia,
Ginevra
Od wczoraj
podpisuję się pełnym imieniem. Jest mniej dziecinne. A list –
krótko, zwięźle i bez owijania w bawełnę, czego naprawdę
chcę. Ten pierwszy to totalny niewypał – nie wiem jakim cudem,
ale sowa prawie siłą chciała mi go z rąk wyrwać i wysłać do
Harry'ego!
Jedziemy
dalej.
Wysłałam
list. Sekundę po tym, jak sowa odleciała, myślałam, że się
osunę na podłogę. Nogi miałam kompletnie jak z waty, a serce mi
tak biło, jakby miała zaraz wyskoczyć z mojej piersi! Ale jeden z
wczorajszych celów miałam już za sobą!
Teraz
przygotowania. Lekcje miałam już odrobione, więc luuuz. Nie
wiedziałam, jak się ubrać. Lepiej było chyba nie przesadzać,
więc ubrałam zwykłe kolorowe trampki, dżinsy i jakąś zielonkawą
koszulkę z długim rękawem i małym dekoltem. Do tego zegarek na
łańcuszku, by pilnować czasu.
Rude
kudły na początku związałam w wysoką kitkę, ale nie podobało
mi się. Rozpuściłam je znowu. Poprosiłam Hermę, by zrobiła mi
warkocza wychodzącego z lewej strony przez całą głowę (część
włosów zostawiła rozpuszczone). Teraz to naprawdę podobałam
się sobie. Chyba pierwszy raz poczułam się taka... ładna?
Zostało
10 minut do spotkania, a od moich informatorów dowiedziałam
się, że Harry'ego nie ma w pokoju wspólnym, więc szybko się
wymknęłam i pobiegłam na miejsce spotkania.
Serce
biło mi jak oszalałe, czułam je nawet w swojej głowie. Zrobiłam
kilka krótkich wdechów i wydechów. Na wiele się
to zdało.
Spokojnie
zbliżałam się do posągu, za którym mieścił się
korytarz, gdy moim oczom ukazał się... Maks Cross! Mój
kumpel z wróżbiarstwa!
Stanęłam
jak wryta. Że co?
- Co ty
tu robisz? - zapytałam. Nie za bardzo uśmiechało mi się widzieć
go w tej chwili. To kumpel, owszem, ale niepotrzebny mi jest teraz!
- Siedzę.
I czekam.
- Na
kogo? - zapytałam. Wstał i popatrzył na mnie zdziwiony. W jego
oczach zauważyłam pewien błysk.
- Na
ciebie! Nie pamiętasz? Wczoraj po wróżbiarstwie poprosiłem
cię, abyś tutaj dzisiaj przyszła, właśnie teraz. Chyba nie
zapomniałaś?
- Ależ
skąd! - skłamałam. Szybko pogadamy i koniec, pomyślałam sobie.
Może Harry go nie zauważy i będę mogła z nim w końcu
porozmawiać.
Maks
gestem przywołał mnie do siebie. Podeszłam do niego jak posłuszny
piesek. Gdzie ta moja niezależność?
- Ginny,
posłuchaj... - zaczął, a ja w duchu modliłam się, by to jak
najszybciej się skończyło. Zaraz, chwila... dlaczego on tak na
mnie spojrzał? Łakome spojrzenie?
- Nie
wiem, jak ci to powiedzieć. Ale czuję, że między nami... coś
się chyba dzieje.
- Ty
chyba nie mówisz poważnie, prawda? - zapytałam, a on zaczął
się do mnie przybliżać. Wciąż staliśmy, byłam z dziesięć
centymetrów niższa od niego.
- Czy
musisz być taka nawet w tej chwili? - zapytał zdenerwowany, ale i
lekko rozbawiony.
- W
jakiej chwili? - zapytałam. Jego gra robiła się coraz bardziej
trudniejsza.
- W tej
chwili – odpowiedział. Uniósł moją twarz ku swojej i
spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam lekki dreszcz.
Po
chwili mnie pocałował.
Co
gorsza – ja mu na to pozwoliłam! Nie zaprotestowałam po pierwszym
pocałunku, ale zachłannie pragnęłam więcej i więcej. Co się ze
mną działo, do cholery?!
Odsapnęliśmy
chwilę i wznowiliśmy powyższą czynność. Bardziej namiętnie. I
zrobiło się trochę gorąco...
Nagle
usłyszałam głośne chrząknięcie. Odwróciłam się...
- HARRY?!
Tylko
tyle zdołałam wykrztusić, bo momentalnie zaczęłam płakać.
Osunęłam się na podłogę.
Usłyszałam
kroki. Nawet nie wiedziałam, czyje. Ktoś głaskał mnie po głowie
– chyba był to Maks – ale odtrącałam jego dłoń.
Powtarzałam
tylko w kółko: to nie tak miało być... Jaka ja jestem
głupia!
Uciekłam.
A teraz
nie potrafię spojrzeć nikomu w oczy. Nawet Hermionie. Bo nikt tego
nie rozumie. Ja sama tego nie rozumiem. Bo jak można to zrozumieć?
Przez
cały dzień chciałam wyznać Harry'emu co do niego czuję, jak
bardzo mi na nim zależy, ile dla mnie znaczy! Umawiam się z nim na
spotkanie, po czym przychodzę, a tam siedzi Maks, mój kumpel, który się wczoraj ze mną umówił (o czym oczywiście zapomniałam),
który swoim pocałunkiem wyznaje mi miłość.
Co
więcej, ja się nie opierałam, odwzajemniałam je. A co jeszcze
więcej, świadkiem tej całej historii (sama nie potrafię określić,
co widział lub słyszał) był Harry.
Mam
ochotę skończyć ze swoim życiem, ale na tym świat nie może się
skończyć.
Naprawdę
zdradzić może tylko serce.
***
Wróciłam! Strasznie się stęskniłam za tą blogową sferą. Najprawdopodobniej nie postanowiłabym wrócić, gdybym nie weszła na bloga Elfaby, która wróciła do pisania, przez co jestem jej wdzięczna. I dziękuję za szablon ;*
Następną chyba zaplanuję przed 16 października, bo 16 wyjeżdżam na projekt rowerowo-izraelski po Polsce... Będzie się działo!
Pozdrowienia z lasu!