niedziela, 7 października 2012

021 Powoli tracę głowę...


Środek marca.

   Chyba jestem głupia. W ogóle się nad tym nie zastanowiłam, spodziewałam się fajerwerków, a wyszło zupełnie inaczej. Co się ze mną dzieje?
Od początku.

   Wszystko zapowiadało się, że to będzie naprawdę wspaniały dzień. Nic nie mogło mi przeszkodzić w tym, co zamierzałam uczynić. Ale jednak są rzeczy, z którymi stanowczo nie należy igrać. Przeznaczenie. Właśnie się o tym przekonałam.

   Obudziłam się wyspana, jak w tych reklamach telewizyjnych, gdzie ludzie budzą się z poczuciem bezpieczeństwa, szczęścia i tak wielkiej miłości do tego świata, że aż ma zamiar wykrzyczeć mu, jak bardzo go kocha. Moje słowa brzmiałyby: „Ach, kocham świat! Kocham wszystko i wszystkich dookoła – nawet Ślizgonów!”.

   No dobra. Może nie wszystkich, a z mieszkańcami Domu Węża to lekka przesada. Ale wiadomo o co mi mniej więcej chodzi.

   Dobry humor nie opuścił mnie ani przez chwilę, a widok pierwszy raz od dłuższego czasu roześmianej Hermy i mego rudawego braciszka dodawał mi więcej sił i odwagi. Nie bałam się niczego, byłam panią swego życia.

   Lekcja eliksirów. Nawet ta godzina nie zepsuła mi dnia – ba, nawet jeszcze go polepszyła! Uwarzyłam swój najlepszy eliksir, jaki mogłam kiedykolwiek zrobić i dostałam najlepszą ocenę w klasie. Z pomocą Luny, ale zawsze. Ach, uwielbiam ją. Mogłabym z nią odpływać z tego świata godzinami, ale tylko w weekendy.

   Krótko podsumowując: to było najlepsze pół dnia tego roku. Pół dnia, bo potem zrobiłam z siebie idiotkę. Jak ja im spojrzę w oczy?

   Zaczęłam przede wszystkim od napisania listu do chłopaka z błyskawicą na łbie.

Drogi Harry!

Jak Ci minął dzisiejszy dzień? Wiem, że dzisiaj miałeś test z historii magii... mam nadzieję, że sobie poradziłeś? Zresztą – Ty zawsze sobie radzisz! Tzn, wiem, że Ty tego nie chcesz, ale zawsze jakoś Ci idzie... mnie też często nic nie wychodzi... Ojejku, to znaczy... Czy nie chciałbyś się ze mną spotkać?

O. Mój. Boże.
To to była katastrofa! Co to za bzdury? Ostatnio tyle gadaliśmy, że wiemy o sobie prawie wszystko. Taka była pierwsza wersja. Druga była chyba o wiele lepsza.

Harry!
Muszę z Tobą o czymś pilnie porozmawiać.
Myślę, że ta sprawa jest naprawdę ważna.
Spotkajmy się w tajnym przejściu przy portrecie Jednookiej Wiedźmy o 17.

Pozdrowienia,
Ginevra

   Od wczoraj podpisuję się pełnym imieniem. Jest mniej dziecinne. A list – krótko, zwięźle i bez owijania w bawełnę, czego naprawdę chcę. Ten pierwszy to totalny niewypał – nie wiem jakim cudem, ale sowa prawie siłą chciała mi go z rąk wyrwać i wysłać do Harry'ego!
Jedziemy dalej.

   Wysłałam list. Sekundę po tym, jak sowa odleciała, myślałam, że się osunę na podłogę. Nogi miałam kompletnie jak z waty, a serce mi tak biło, jakby miała zaraz wyskoczyć z mojej piersi! Ale jeden z wczorajszych celów miałam już za sobą!

   Teraz przygotowania. Lekcje miałam już odrobione, więc luuuz. Nie wiedziałam, jak się ubrać. Lepiej było chyba nie przesadzać, więc ubrałam zwykłe kolorowe trampki, dżinsy i jakąś zielonkawą koszulkę z długim rękawem i małym dekoltem. Do tego zegarek na łańcuszku, by pilnować czasu.

   Rude kudły na początku związałam w wysoką kitkę, ale nie podobało mi się. Rozpuściłam je znowu. Poprosiłam Hermę, by zrobiła mi warkocza wychodzącego z lewej strony przez całą głowę (część włosów zostawiła rozpuszczone). Teraz to naprawdę podobałam się sobie. Chyba pierwszy raz poczułam się taka... ładna?

   Zostało 10 minut do spotkania, a od moich informatorów dowiedziałam się, że Harry'ego nie ma w pokoju wspólnym, więc szybko się wymknęłam i pobiegłam na miejsce spotkania.

   Serce biło mi jak oszalałe, czułam je nawet w swojej głowie. Zrobiłam kilka krótkich wdechów i wydechów. Na wiele się to zdało.

   Spokojnie zbliżałam się do posągu, za którym mieścił się korytarz, gdy moim oczom ukazał się... Maks Cross! Mój kumpel z wróżbiarstwa!

   Stanęłam jak wryta. Że co?

- Co ty tu robisz? - zapytałam. Nie za bardzo uśmiechało mi się widzieć go w tej chwili. To kumpel, owszem, ale niepotrzebny mi jest teraz!

- Siedzę. I czekam.

- Na kogo? - zapytałam. Wstał i popatrzył na mnie zdziwiony. W jego oczach zauważyłam pewien błysk.

- Na ciebie! Nie pamiętasz? Wczoraj po wróżbiarstwie poprosiłem cię, abyś tutaj dzisiaj przyszła, właśnie teraz. Chyba nie zapomniałaś?

- Ależ skąd! - skłamałam. Szybko pogadamy i koniec, pomyślałam sobie. Może Harry go nie zauważy i będę mogła z nim w końcu porozmawiać.

   Maks gestem przywołał mnie do siebie. Podeszłam do niego jak posłuszny piesek. Gdzie ta moja niezależność?

- Ginny, posłuchaj... - zaczął, a ja w duchu modliłam się, by to jak najszybciej się skończyło. Zaraz, chwila... dlaczego on tak na mnie spojrzał? Łakome spojrzenie?

- Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Ale czuję, że między nami... coś się chyba dzieje.

- Ty chyba nie mówisz poważnie, prawda? - zapytałam, a on zaczął się do mnie przybliżać. Wciąż staliśmy, byłam z dziesięć centymetrów niższa od niego.

- Czy musisz być taka nawet w tej chwili? - zapytał zdenerwowany, ale i lekko rozbawiony.

- W jakiej chwili? - zapytałam. Jego gra robiła się coraz bardziej trudniejsza.

- W tej chwili – odpowiedział. Uniósł moją twarz ku swojej i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam lekki dreszcz.

   Po chwili mnie pocałował.
   Co gorsza – ja mu na to pozwoliłam! Nie zaprotestowałam po pierwszym pocałunku, ale zachłannie pragnęłam więcej i więcej. Co się ze mną działo, do cholery?!

   Odsapnęliśmy chwilę i wznowiliśmy powyższą czynność. Bardziej namiętnie. I zrobiło się trochę gorąco...

   Nagle usłyszałam głośne chrząknięcie. Odwróciłam się...

- HARRY?!

   Tylko tyle zdołałam wykrztusić, bo momentalnie zaczęłam płakać. Osunęłam się na podłogę.
Usłyszałam kroki. Nawet nie wiedziałam, czyje. Ktoś głaskał mnie po głowie – chyba był to Maks – ale odtrącałam jego dłoń.

   Powtarzałam tylko w kółko: to nie tak miało być... Jaka ja jestem głupia!

   Uciekłam.

   A teraz nie potrafię spojrzeć nikomu w oczy. Nawet Hermionie. Bo nikt tego nie rozumie. Ja sama tego nie rozumiem. Bo jak można to zrozumieć?

   Przez cały dzień chciałam wyznać Harry'emu co do niego czuję, jak bardzo mi na nim zależy, ile dla mnie znaczy! Umawiam się z nim na spotkanie, po czym przychodzę, a tam siedzi Maks, mój kumpel, który się wczoraj ze mną umówił (o czym oczywiście zapomniałam), który swoim pocałunkiem wyznaje mi miłość.

   Co więcej, ja się nie opierałam, odwzajemniałam je. A co jeszcze więcej, świadkiem tej całej historii (sama nie potrafię określić, co widział lub słyszał) był Harry.

   Mam ochotę skończyć ze swoim życiem, ale na tym świat nie może się skończyć.

Naprawdę zdradzić może tylko serce.

***
Wróciłam! Strasznie się stęskniłam za tą blogową sferą. Najprawdopodobniej nie postanowiłabym wrócić, gdybym nie weszła na bloga Elfaby, która wróciła do pisania, przez co jestem jej wdzięczna. I dziękuję za szablon ;*

Następną chyba zaplanuję przed 16 października, bo 16 wyjeżdżam na projekt rowerowo-izraelski po Polsce... Będzie się działo! 

Pozdrowienia z lasu! 

Obserwatorzy