środa, 27 października 2010

006 Pierwszy mecz w sezonie


Dzisiaj graliśmy ze Ślizgonami, no i wygraliśmy! Harry złapał znicz wcześniej niż ich szukający, z czego bardzo się cieszę. Niestety, Hermiona nie miała dla mnie za dużo czasu, aby pogadać ze mną moje wątpliwości moich uczuć do Harry'ego i Dean'a.

No więc, jeśli chodzi o mecz, zagraliśmy najlepiej niż kiedykolwiek! Nawet ten mój brat półgłówek Ron! Na nasze nieszczęście, komentował Zachariasz Smith. Ciągle starał się nam dopiec, że my to, że my tamto, że w drużynie są sami przyjaciele Harry'yego, że jesteśmy drużyną, którą od razu wybrał z góry i nie dał szansy innym.. To było okropne! Ale profesor McGonagall uspokoiła go trochę. Strasznie mi brakuje Lee Jordan'a, który komentował dotychczas wszystkie mecze quidditcha, odkąd ja przyszłam do Hogwartu. Pamiętam, jak mówił do mikrofonu, kto ma kafla, a jak mówił, że Angelina go przejęła, to wzdychał zawsze, że jest ona piękna, i że nie chce z nim chodzić! 

Nie minęło pół godziny od meczu, a my, Gryfoni, prowadziliśmy już sześćdziesiąt do zera. Ron popisał się paroma - jak to określił Harry - ,,naprawdę widowiskowymi obronami", ale to ja strzeliłam cztery z tych sześciu naszych goli! Oczywiście wcześniej Smith, że dostałam się z Ronem do drużyny dlatego, że Harry bardzo się z nami przyjaźni. Ale po tych golach i obronach zmienił zdanie, przestał się nas czepiać i zajął się naszymi pałkarzami, Peakesem i Coote'em.

Kiedy wygraliśmy, bardzo się ucieszyłam. Aby zrobić na złość Zachariaszowi, przeleciałam obok Harry'ego i drużyny i z okropnym łoskotem uderzyłam w podium komentatora. 
- Za późno wyhamowałam, pani profesor, przepraszam! - tłumaczyłam się potem. Ale i tak było mnóstwo śmiechu i zabawy.


***

Kiedy już się przebrałam, Dean zawołał mnie i Demelzę i powiedział, że Seamus powiedział mu, że w pokoju wspólnym właśnie trwa impreza. Poszliśmy tam bardzo szybko. I co zobaczyłam? Rona! Całującego się z Lavender Brown! Aż mnie gotowało w środku! Co on sobie myśli?! A powiedział, że to ja całuję się publicznie, a wystarczy spojrzeć na niego.. Biedna Hermiona, spojrzałam na nią, to oczy miała całe zaczerwienione. Podły hipokryta. Czy on nie widzi, jaką przykrość jej zrobił?

Chciałam tam iść i walnąć go w łeb, ale jestem dobrze wychowana, więc zostawiłam go w spokoju, ale przechodząc obok niego, popchnęłam go, przy czym przypadkowo uszczypnął Lavender, a ona naprawdę głośno i skrzekliwie zapiszczała, co u niektórych wywołało śmiech.

Hermiona nie ma ochoty na rozmowy, czy zwierzenia. Opowiedziałam jej o tym wszystkim i co ja o tym myślę. Powiedziała, że musi to przemyśleć, i moją sprawę i swoją sprawę z Ronem. Ona naprawdę go lubi, a on coś takiego wyprawia. I do tego odpłaca się za coś, co było 2 lata temu! Jeszcze raz to napiszę: z niego jest podły hipokryta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy