czwartek, 13 stycznia 2011

014 Święta w Norze


Rano przyjechaliśmy do Nory. Na peronie przywitała nas mama, niestety, razem z Fleur[czytaj: Flegmą]. Oceniając jej minę, nie była z tego zadowolona.Kiedy tylko wysiedliśmy z pociągu i podbiegliśmy do niej, niosąc nasze kufry, w bardzo szybkim tempie przytuliła każdego z nas, a szczególnie Harry'ego, który (według mnie) był dla niej jak syn. Po tym miły powitaniu mamy, przyszła pora na Flegmę.Pocałowała Harry'ego w dwa policzki, Hermionie podała rękę(Hermiona potem pożegnała się z nami i pobiegła do swoich rodziców) a Ronowi tylko skinęła głową. Spojrzałam na niego w tym samym momencie, kiedy Fleur się z nim powitała, z jaką miną na nią spojrzał. Wiedziałam, że on marzył, żeby to jego pocałowała w oba policzki! Ale po co mu to? Skoro ten hipokryta każdego dnia całuje się z Lavender?

Po wejściu do domu, odrazu powitały nas świąteczne zapachy: ciasta dyniowe z polewą i orzechami, puddingi, konfitury i wiele innych przysmaków. Ale najlepiej prezentował się indyk upieczony przez mamę – mięso było soczyste i z pewnością pyszne, ale tego dowiem się dopiero za kilka godzin, na kolacji. Aż mi ślinka cieknie, kiedy sobie wyobrażam całe to jedzenie.

Zauważyłam, że Harry rozmawia o czymś bardzo ważnym z Lupinem, Tonks i z moim tatą. Nie chciałam podsłuchiwać, ale jak poszłam tam do nich do pokoju po ciastka, to usłyszałam słowo ,,Malfoy”. Możliwe, że Harry miał im coś bardzo ważnego do przekazania, a tata słuchał go z wyraźnym zaciekawieniem i sam miał co do tej sprawy wiele dopowiedzenia. W końcu Lupin i Tonks wyszli, a został tylko tata.Podeszłam tam do nich i usiadłam obok Harry'ego, przy czym automatycznie tata wyszedł. Pogadaliśmy chwilę i podałam mu ciastko, po chwili przyszedł Ron z całą tacą ciastek, uprzejmie,ale z małą niechęcią zapytał mi się, czy mam ochotę na jedno.Odmówiłam, Harry też, po czym wyszłam z pokoju,zarumieniona.

***
Za chwilę będzie Bożonarodzeniowa kolacja. Już nie mogę wysiedzieć w miejscu; nie dość, że jestem potwornie głodna, to nie mogę doczekać się momentu, kiedy każdy otworzy swój prezent. Święta to czas,kiedy rodzina może być razem. I ta ciekawość, co kto komu podarował. Ja już chyba nie wytrzymam, siedzę u siebie w pokoju na podłodze i piszę, a aż z kuchni dochodzą do mnie te zapachy..Chyba już się przebiorę w moją zieloną sukienkę i zejdę na dół.
- Ginny! Chodź, za chwilę zaczynamy! - zawołała mama z dołu.
Jak przeczuwałam, w końcu mogę zejść. Bardzo chciałam pomóc z przygotowaniach, ale Flegma już się tym zajęła i kazała mi iść do pokoju. Ja naprawdę jej nienawidzę. Jestem ciekawa, jaką minę zrobi, na widok mojego prezentu dla niej. Jeszcze się zdziwi, ale i tak pewnie nic nie zakuma. 

Wiem pamiętniku - dzienniku, że nudno. Może po kolacji się coś wydarzy.. trzeba tylko liczyć na Freda i George'a!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy